Top Ten Doctora Who przetoczył się przez blogi jakieś dwa tygodnie temu. Nie mogłam się
powstrzymać przed zrobieniem swojej dziesiątki, pozostawieniem jej gdzieś na
pulpicie na tydzień czy półtora, dojściem do wniosku, że to bez sensu, bo się
nie da, wyrzuceniem pliku do kosza i wyciągnięciem go stamtąd i
sporządzeniem prawdziwej, papierowej listy. A potem już tylko
usiadłam i uporządkowałam. I mam jedenastkę, nie dziesiątkę.
Jedenastka jest równie dobra jak dziesiątka. W komentarzach u
fabulitas pisałam, że moja pierwsza trójka pokryje się z jej,
ale: okazało się, że niekoniecznie. Powiedziałabym nawet, że może nie wszystko, ale sporo stanęło na głowie. Rozpocznijmy więc od końca.
11/THE GIRL IN THE FIREPLACE
Madame de Pompadour. Uwielbiałam
Madame de Pompadour będąc dzieckiem. Wyobrażałam ją sobie jako
podstarzałą, zniszczoną kobietę z wielką peruką na głowie, w
której to peruce grasują myszy. Madame Pompadour zaś, kobieta w opałach, ratowana przez Dziesiątego, który niczym książę przybywa na koniu, ogarnia sytuację, a później wraca, ale sześć lat za późno – to jest ładne uzupełnienie
mojej wersji. Zepsuty statek kosmiczny z koniem, lustra, które są
przejściami czasowymi, sam koncept połączenia statku z życiem
Madame de Pompadour dają piękną i straszną bajkę, ze smutnym
zakończeniem, bo ktoś, kto Doctora kochał, czekał i, the
biggest surprise, nie doczekał się. I to ten właśnie odcinek przekonał
mnie do Dziesiątego (The Christmas Invasion obejrzałam znacznie
później).
10/THE IMPOSSIBLE PLANET/THE SATAN PIT
Lubię tę historię za jej
ostateczność. Ekstremalność. Niemożliwość. Za Oody i naprawdę dobrze napisane postaci, za planetę na krawędzi czarnej dziury i Bestię. Rose jest tu
genialna. Nie lubię zakochanych towarzyszek, ale ona tym odcinkiem
wynagrodziła mi wszystko, co działo się później. Była
wspaniała.
9/VINCENT AND THE DOCTOR
Nie cierpię warstwy fabularnej tego odcinka. Nie podoba mi się, że Słoneczniki zostały dedykowane Amy. Nie lubię niedorzeczności walki z bestią w kościele. Dlaczego więc ten odcinek tu się znalazł? Kolory, Amy płacząca, choć sama nie wie dlaczego, jej podejrzliwość wobec Doktora. I ta jedna scenę, gdy gwiazdy prowansalskiego nieba zamieniają się w obraz Van Gogha. Lubię to, że on jednak popełnia samobójstwo. I zawsze płaczę, kiedy Doctor przywozi Vincenta do Paryża, żeby usłyszał, jak ważna była jego praca. Zawsze. Jak oglądałam tę scenę czwarty raz, również.
8/THE EMPTY CHILD/DOCTOR DANCES
Kapitan Jack Harckness ♥, bombardowany
Londyn, jeden z najbardziej przerażających pomysłów, jaki pojawił
się w serii, Rose wisząca na linie sterowca w koszulce z Union
Jackiem i Dziewiąty. Dziewiąty jest w pewnym sensie moim ulubionym
Doktorem. Bo nosi skórę, jest nieokrzesany i trochę łysy, a poza
tym ma demoniczny uśmiech. Are you my mummy? przestało
śnić mi się po nocach odkąd obejrzałam Blink, ale to nadal jedna
z lepszych linijek napisanych dla tego serialu.
7/THE DOCTOR'S WIFE
Czy ja
naprawdę muszę pisać, dlaczego? Nie muszę, wiem. Ale napiszę.
Śmiałam się do rozpuku. Bawiłam, wybornie. Skonfudowany
obecnością Idris Jedenasty – bezcenny. Uroczy. Duet marzeń.
Gaiman zrobił to, na co każdy z fan(atyk)ów serialu czekał mniej
lub bardziej świadomie – inkarnował TARDIS, dając jej formę
ułomną i wybitnie śmiertelną w związku z miejscem, w którym
rzecz się stała, ale dzięki czemu historia musiała być
dynamiczna i nie zamieniła się w sentymentalne bajania. I naprawdę
trudno powiedzieć, kto tu rządzi, kto kogo ukradł i kto jest
bardziej sexy.
6/TURN LEFT
Donna. Donna Noble.
The most important woman in the whole of creation.
Lubię
gdybania, a tu mam aż całe 45 minut gdybania o tym, co by było,
gdyby Donna nie spotkała na swojej drodze Doktora. Gdyby Doktor nie
spotkał Donny, zginąłby dużo wcześniej i
skuteczniej, niż w The Wedding of River Song, a nas ominęłoby dużo
dobrej zabawy. Donna jest moją ulubioną towarzyszką, może
dlatego, że jest ruda, może dlatego, że niezakochana w Doktorze, a
może dlatego, że jest złośliwa. Na pewno przyczyną
mojej miłości jest jej mądrość i dystans do Doctora. Coś, czego
brakowało mi u Rose, Marthy oraz Amy Pond.
5/THE GIRL WHO WAITED
Lubiłam małą Amelię Pond. Z Amy
Pond mam problem. Amy Pond 36 lat starszą pokochałam od pierwszego
zdania. Amy Pond 36 lat starsza jest wszystkim, czym mogłaby być
Amy Pond, gdyby miała trochę oleju w głowie. Jest fascynująca,
prawdziwa, ma wspaniałą, silną osobowość i czekała tak długo,
aż jej cierpliwość się skończyła. Jest prawdziwą kobietą,
która w tej bajce nie może istnieć, dlatego zostaje na
Apalapuchii, dlatego każe siebie tam zostawić. Uwielbiam
ten paradoks, którego nawet TARDIS znieść nie może, uwielbiam
Rory'ego, którego wyraźnie przytłaczają dwie Amy,
uwielbiam szorstkość Amy 36 lat starszej i macarenę w jej (ich) wykonaniu. I płakałam, kiedy Amy 36 lat starsza zabroniła
wpuścić siebie do TARDIS. I nawet wyświetlenie Ziemi niczego nie popsuło.
4/BLINK
Timey-wimey, wibbly-wobbly stuff,
Weeping Angels, czyli najbardziej przerażające potwory, jakie w
życiu widziałam, mało Doktora, ale jeszcze mniej Marthy, odcinek,
który rozwija się w sposób absolutnie fascynujący i który cały
jest oparty na jednej postaci, Sally Sparrow, poszukującej swojej
zaginionej przyjaciółki. Nigdy się tak nie bałam, jak oglądając
Blink, nigdy wcześniej ani nigdy później (może dlatego, że to
najbardziej przerażający (mnie) odcinek Doktora, a straszniejszych
rzeczy niż Doctor nie oglądam ze względu na moje serce).
Mistrzostwo. No i uwielbiam Carrey Mulligan.
Nie mam nic więcej do dodania.
3/HUMAN NATURE/THE FAMILY OF BLOOD
Jedyny odcinek z Marthą obecną pełnowymiarowo, który
zniosłam bardzo dobrze. Na tyle dobrze, że wylądował aż na
drugim miejscu. Lubię przedmioty, a tu mamy i zegarek, i niebieski dziennik snów, które wcale nie są snami, ale tylko my i Martha o tym wiemy, i czerwony balonik, a poza tym świetną historię, najtrudniejsze pytania, na które Doctor
musi odpowiedzieć, no i cały wątek niemieszczenia się
Marthy w rolę, która jej przypadła. Ta historia jest pełna
Doctora, chociaż tak naprawdę go wcale nie ma, bo jest John Smith.
Oraz przerażające zakończenie. Tygryski lubią takie przysmaki.
2/WATERS OF MARS
Im bardziej mi się podoba, tym mniej mam do powiedzenia. Nie ma towarzyszki, jest za to fixed point i Time Lord Victorious, który musi zmierzyć się z własną dumą, egoizmem i przekonaniem o nieomylności, do czego zmusza go Adelaide - szefowa Bowie Base One, pierwszej ziemskiej bazy na Marsie. Adelaide, która daje Doctorowi gorzką lekcję pokory. Oczywiście nie ma to żadnego przełożenia na przyszłość, ale chyba właśnie za to też kocha się Doctora.
1/SILENCE IN THE LIBRARY/THE FOREST OF DEAD
Dziesiąty, Donna, River,
planeta-biblioteka, Vashta Nerada and spoilers!
Nie ma tu Impossible Astronaut ani Lodgera i zabrakło Rory'ego i Runaway Bride. Mało też Jedenastego, którego naprawdę bardzo lubię, ale on chyba nigdy nie będzie podróżował z nikim innym, niż Amy... Cóż.
W każdym razie: mój top eleven jest jaki jest. Ciekawe, jak będzie zmieniał się w czasie.
W każdym razie: mój top eleven jest jaki jest. Ciekawe, jak będzie zmieniał się w czasie.